To nieplanowany post taki można powiedzieć na upartego, ponieważ chciałam przypomnieć o trwającym konkursie na blog roku 2014, w którym nie mam żadnych szans. Natomiast na początku planowałam się wypowiedzieć na temat niektórych prowadzących w tym konkursie blogów aż zwoje stanęły mi dęba, bo wygląda na to, że trochę jadu albo słodkie selfie i sukces gwarantowany jednak dałam spokój wszak mamy demokrację. Być może to tylko wykwity mojej wypasionej wyobraźni i mam nadzieję, że jurorzy zrobią z nimi porządek.
Jak widać przygotowałam na dziś kilka prac: szafkę na klucze, deskę i podkładki pod kubek.
Podkładki, czyli małe kafelki ceramiczne pomalowałam farbami Anny Sloan jednak w tym miejscu ciężka łza osunęła się po mym licu rozbryzgując o klawiaturę komputera, bo oto puszka słynnej farby Anny Sloan w kolorze old white pokazała swoje dno, a przecież farba ta odmieniła mój sposób patrzenia na substancje wynalezione przez człowieka.
Wiem, bezcześciłam ją dodatkami niegodnymi jej składu chemicznego, bezczelnie lałam w nią wodę i mieszałam ją z innymi kolorami jak z błotem, więc przyszedł dzień zapłaty. Nie widziałam jeszcze dna białej puszki farby, która miała by tak żałobny kolor a moja łza była tak ogromna, że ugiął się pod nią sam gabarytowy król wszystkich klawiszy - enter.
Nie mów, że coś ci się od świata należy. Świat nic nie jest ci winien - był tutaj przed tobą.
Mark Twain